Obecnie sprzęt wędkarski zaczyna być charakteryzowany tak, że producent określa z góry jego przeznaczenie. Praktyka jest jednak taka, że ów sprzęt wędkarze wykorzystują jednak do różnych metod łowienia, narażając się przy tym na pewne niedogodności. Tym razem w nasze ręce wpadł kołowrotek, który z założenia nie jest przeznaczony do łowienia na spinning. Czy jednak poradzi sobie w takim środowisku pracy? Sprawdźmy…
Charakterystyka ogólna
Kołowrotki z linii Van Den Eynde to grupa młynków o różnym przeznaczeniu. Testowany przez nas model Tournament to nowość na 2016 r. Kołowrotek dostępny jest w trzech wielkościach. Z założenia przeznaczony jest do łowienia metodą odległościową. My jednak przez kilka miesięcy sprawdzaliśmy jego przydatność przy metodzie spinningowej. Jak kołowrotek się sprawdził ocenimy w dalszej części testu. Testowaliśmy go pod namową naszych czytelników, którzy chcieli wiedzieć, jak ta tegoroczna nowość spisze się w akcji.
Jakość i wykonanie
Jedno trzeba przyznać – kołowrotek prezentuje się ciekawie. Z pewnością wyróżnia go to, że posiada podwójną korbkę, oraz całkiem spore przełożenie (6,2:1). To właśnie dało nam nadzieję, że może sprawdzić się przy łowieniu na spinning. Design kołowrotka jest ciekawy. Zestawienie bieli i czerni z elegancko „wykrojoną” duraluminiową szpulą główną, potęguje bez wątpienia efekt nowoczesności. Płytka szpula główna charakteryzuje kołowrotki do metody odległościowej, no i tak też jest w tym przypadku. Dla przykładu – szpula pomieści linkę o średnicy 0,20 mm w odcinku 170 m. W zestawie otrzymujemy jednak grafitową szpulę zapasową, której pojemność jest dużo większa. Zapasowa szpula pomieści linkę o średnicy 0,25 mm w odcinku 215 m. Tutaj już w większości przypadków będzie wymagany podkład.
Początkowe spotkanie z VDE-R Tournament budzi pozytywne wrażenia. Całość kręci nieźle, jest dobrze spasowana (ma się nawet wrażenie, że nieco za dobrze, bo kołowrotek na sucho trochę ciężko kręci). Podejrzewaliśmy, że efekt ten minie po jakimś czasie łowienia. Kołowrotek ma swoją wagę. Zapis katalogowy, że posiada lekką grafitową konstrukcję, może trochę zmylić przyszłego właściciela.
Młynek został wyposażony w 6 łożysk (w tym łożysko oporowe). Hamulec jeszcze przed właściwymi testami budził lekkie obawy, czy okaże się dosyć precyzyjny. Sprężyna kabłąka jest mocna. Tournament ma szeroką rolkę prowadzącą żyłkę.
Przeznaczenie
Podwójna korbka oraz płytka machowa szpula charakteryzuje kołowrotki przeznaczone do metody odległościowej. Tak też kołowrotek jest opisywany. My jednak chcieliśmy wyjść poza to i ocenić, czy kołowrotek może być wykorzystywany w sposób uniwersalny, czyli również do łowienia choćby metodą spinningową.
Cena
Tutaj małe zaskoczenie. Robinson VDE-R Tournament FD256 (czyli model w średniej wielkości) to wydatek w granicach 120 zł. Tym samym kołowrotek zostaje umiejscowiony w najniższym i nadal najbardziej popularnym i obleganym przez wędkarzy przedziale cenowym.
W akcji
Przystąpiliśmy do testów pełni optymizmu. Kołowrotek przypięty do kija robi pozytywne wrażenie. Stopka kołowrotka niczym się nie wyróżnia i pasuje do większości uchwytów. Pierwsze nawinięcie linki na szpulę i zaskoczenie. Kołowrotek za nieduże pieniądze a linka nawinięta w taki sposób, że nie powstydziłby się tego sprzęt z dużo wyższej półki cenowej.
Przystąpiliśmy do testów nad wodą. Pierwsze na co zwracamy uwagę, to niewielki luz na korbce już w początkowej fazie testów. Nie można było go w żadnej sposób wyeliminować. Kolejna sprawa to mało precyzyjne pokrętło regulacji hamulca. Pozostawia ono wiele do życzenia. Między „cyknięciami” regulacji hamulca jest sporo miejsca, co utrudnia jego dokładne ustawienie.
Kabłąk nie jest głośny. Ma mocną sprężynę. Zbijanie go z korbki jest jak najbardziej możliwe. Tutaj zakleszczenia pojawiają się, ale stosunkowo rzadko.
Mechanizm blokady biegu wstecznego jest umiejscowiony pod korpusem. Nie zdarzało się, aby załączał się samoczynnie. Szeroka rolka prowadząca żyłkę trzyma ją na swoim miejscu. Całość pracuje cicho.
Najwięcej zastrzeżeń mamy do samej pracy kołowrotka. Już na początku oględzin zwracaliśmy uwagę, że kołowrotek jest zbyt mocno spasowany. Producent akcentuje to zjawisko jako „precyzyjnie spasowane mechanizmy”. Owo zjawisko nad wodą jest zbyt mocno odczuwalne i wręcz męczy wędkarza. Przykładowo przy łowieniu boleni, gdzie wymagane jest szybkie ściąganie przynęty (kołowrotek ma do tego spore przełożenie). Łowienie w taki sposób już po krótkim czasie staje się deprymujące. Zresztą, co by się na koniec zestawu nie założyło, ma się wrażenie, że podczas ściągania kołowrotek bardzo się „męczy”, męcząc przez to łowiącego. Myśleliśmy, że ten efekt po jakimś czasie minie – niestety. Doszukiwaliśmy się też winy w podwójnej korbce i montowaliśmy w nim korbkę od innych kołowrotków (korbki które są montowane na śrubę kontrującą są standardowe, i w większości przypadków pasują do różnych modeli kołowrotków, w tym do testowanego Tournamenta). Zakładaliśmy pojedynczą korbę, a efekt pozostawał bez zmian. Wrażenie ciężkiej pracy towarzyszyło nam nawet podczas wolnego ściągania małych obrotówek. Co więcej, podczas intensywnego łowienia, szybkiego ściągania przynęt, wyczuwalny jest efekt „bicia” kołowrotka. Nie powinno to mieć miejsca tym bardziej, że podwójna korbka fajnie młynek wyważa.
Końcowe wrażenia to z pewnością waga kołowrotka. W spinningu jest ciągle tendencja do odchudzania zestawów. Tym kołowrotkiem tej tendencji nie zachowamy. Przestrzegamy jeszcze przed zamoczeniem kołowrotka i silnymi ulewami. Kołowrotek nie ma choćby wątłej jakości gumowej uszczelki przy pokrętle hamulca.
Ogólne wrażenie
Jedno jest pewne. Tournament to kołowrotek o ciekawym wyglądzie, solidnie zaprojektowany i całkiem nieźle wykonany. Do tego dochodzi niewielka przecież cena zakupu i 5-letnia gwarancja producenta. Za te pieniądze nie można oczekiwać cudów, choć określone wymogi i kryteria zawsze będą. W naszej ocenie tenże kołowrotek sprawdzi się w wielu metodach łowienia, pomijając jednak metodę spinningową. O ile stosowany przez wędkarzy weekendowych jakoś sobie poradzi, o tyle stosowany przez spinningistę, który na rybach spędza chociażby kilkanaście godzin tygodniowo, z pewnością sobie nie poradzi. Rozwiązania konstrukcyjne eliminują jego długotrwałą, ciężką pracę przy metodzie spinningowej. O uniwersalności tego kołowrotka nie ma mowy. Na pewno sprawdzi się dużo lepiej przy metodzie odległościowej.
{flashchart title=”Ocena końcowa/punktowanie” data=”Jakość i wykonanie,cena,przeznaczenie,w akcji,wrażenia,średnia ocena/7,9,3,6,6,6.2″ multibar_color=”1″}costs{/flashchart}
Zalety:
– design,
– podwójna korbka,
– precyzyjny nawój linki,
– 5-letnia gwarancja
Wady:
– ciężka praca,
– mało precyzyjny hamulec,
– waga,
– kołowrotek nie jest przeznaczony do metody spinningowej.