Czas wielkiego żerowania drapieżników zbliża się wielkimi krokami. Tym z was, którzy planują jeszcze w tym sezonie wymianę lub zakup nowego kołowrotka postaramy się podpowiedzieć tym testem, czy warto postawić na Daiwę Freams w wielkości 3000. Zapraszamy na test.
Charakterystyka ogólna
Oferta kołowrotków japońskiego producenta jest spora. Katalog produktowy jest bardzo szeroki. Podobnie jest z wydatkami za ów sprzęt. Producent ma w ofercie kołowrotki za niebotyczne wręcz kwoty. Ale można również wybierać w ofertach z niższej półki cenowej, lub tych ze średniej. Daiwa Freams jako nowość z 2015 r. można skategoryzować jako produkt ze średniego segmentu cenowego.
Jakość i wykonanie
Kołowrotek o wartości w granicach 500 zł powinien mieć już mocne cechy. I powiemy wam, że tak jest z Freamsem. Ale po kolei… Korpus bardzo podobny do wielu modeli innych kołowrotków od Daiwy – zbliżony do tych z górnej półki cenowej. Na zdjęciach produktowych oraz w wyszukiwarkach Freams prezentuje się inaczej niż w rzeczywistości. Mowa o kolorze korpusu. Tam widoczny jest kolor korpusu modelu z 2011 r. (również modelu Freams). W rzeczywistości kolor modelu z przyrostkiem „A” jest ciemniejszy, raczej podchodzący pod bordowy. Wspominamy tutaj o tym dlatego, żeby nie było późniejszego zaskoczenia po zakupie. Niemniej jednak oryginalny kolor Freamsa wygląda nieźle, zważywszy że prezentuje się to dobrze ze złotymi akcentami. Korpus pokryty jest farbą metaliczną. Jak zachwala producent – konstrukcja kołowrotka wykonana została w technologii Mag Sealed. Charakteryzowała ona dotychczas modele z dużo wyższego segmentu cenowego. Przeniesienie takiego rozwiązania do dużo tańszych modeli jest zaskakujące.
Kołowrotek wyposażony jest w 4 łożyska. Szpula główna wykonana jest z aluminium, podobnie jak szpula zapasowa. Głębokość szpul jest spora. Dla przykładu szpula główna pomieści linkę o średnicy 0,28 mm w odcinku 220 m. Podkład będzie w większości wypadków wymagany. Kołowrotek waży 305 g, a więc nie jest to waga przesadna. Posiada przełożenie 4,7:1. Korbka wykonana jest z aluminium. Blokada biegu wstecznego jest umiejscowiona pod korpusem. Nie chcemy się tu rozpisywać o pozostałych cechach Freamasa, gdyż o tym można poczytać w katalogu produktowym.
Wróćmy jeszcze na chwilkę do korpusu. Otóż model w wielkości 3000 jest dosyć spory. Aby ująć to obrazowo – bliżej mu do młynków z oferty Shimano w wielkości 4000 niż do wielkości 2500. Przy zakupie kołowrotka w zestawie otrzymujemy również dwie podkładki dystansowe do ewentualnego wykorzystania. Dla niektórych może to być ważne – kołowrotek made in Taiwan.
Przeznaczenie
Daiwa Freams 3000A to kołowrotek przeznaczony do metody spinningowej. Tutaj nie ma żadnych niedomówień. Producent również śmiało i odważnie zapewnia, że sprawdzi się przy połowie w słonych wodach. Przyznamy, że nie było nam dane tego przetestować i akurat tych zapewnień nie możemy zweryfikować.
Cena
Na chwilę obecną Daiwa Freams 3000A to wydatek w granicach 475 zł. Cena spadła od czasu pojawienia się kołowrotka na rynku i mieści się w górnej granicy przedziału sprzętu ze średniej półki. Za taką granicę uważamy sprzęt do około 600 zł. Zastanawia jednak fakt, że ów kołowrotek można na chwilę obecną nabyć w niewielu internetowych sklepach wędkarskich.
W akcji
Zaintrygowani Freamsem przystąpiliśmy do testów na dużej nizinnej rzece. Łowiliśmy w różnych warunkach pogodowych, i na rozmaitej wielkości przynęty. Przez większą cześć testów łowiliśmy z brzegu, choć testowaliśmy też Freamsa przy połowie z łodzi.
Początkowe odczucia były pozytywne i takie pozostały. Freams bardzo ładnie układa linkę na szpuli. Wygląda to naprawdę przyzwoicie. Nie ma możliwości, aby się do czegoś doczepić. Krzyżowy nawój robi swoje.
Mechanizmy kołowrotka pracują bez zastrzeżeń. Zważywszy na fakt, że w kołowrotku są tylko 4 łożyska, jego praca jest naprawdę płynna, nie ma wyczuwalnych luzów które deprymowałyby wędkarza. Jedynie po jakimś czasie słyszalna staje się rolka prowadząca linkę. Tam nie ma łożyska, jest inne rozwiązanie i być może stąd ten szum.
Kabłąk zbija się lekko pomimo tego, że sprężyna jest mocna. Kołowrotkiem łowi się naprawdę komfortowo. Duże przynęty stawiające w wodzie spory opór nie męczą wewnętrznych mechanizmów. Uchwyt korbki jest pokryty antypoślizgowym materiałem. Dobrze leży w palcach.
Hamulec UTD pracuje płynnie, ma szeroką możliwość regulacji. Linka oddawana jest bardzo równo. Pokrętło zabezpieczone jest gumową uszczelką niwelującą przedostawanie się wody do wewnętrznych mechanizmów. Jeden z testowanych egzemplarzy przeżył dwie intensywne ulewy i nadal pracuje bez zastrzeżeń.
Największym minusem jest to, że korbka montowana jest do korpusu za pomocą plastikowej śruby kontrującej. W sprzęcie za takie pieniądze podobne rozwiązanie już dawno powinno zostać wyeliminowane.
Ogólne wrażenie
Czy polecilibyśmy Daiwę Freams 3000A? Odpowiedź jest twierdząca. Cenowo nie zrujnuje budżetu, a zostawia w tyle niejednego konkurenta w podobnej cenie. Charakteryzuje się płynnością pracy, wygląda ciekawie. Ma bardzo dobry i precyzyjny hamulec, wzorowo układa linkę. W naszej ocenie wart jest swojej ceny. Przymykamy tutaj oko na mocowanie korbki w korpusie.
{flashchart title=”Ocena końcowa/punktowanie” data=”Jakość i wykonanie,cena,przeznaczenie,w akcji,wrażenia,średnia ocena/8.5,8,8,7.8,8.2,8.1″ multibar_color=”1″}costs{/flashchart}
Zalety:
– design,
– praca,
– praca hamulca,
– jakość układania linki,
– płynna regulacja hamulca,
– zapasowa szpula aluminiowa,
Wady:
– ograniczona dostępność,
– korbka mocowana do korpusu za pośrednictwem plastikowej śruby kontrującej;